Życie wymaga ciągłej transformacji, być może na każdym etapie. Około 3 minut zimowego poranka, gdy miałem około 18 lat, w towarzystwie porannego śpiewu ptaków i słońca. W ciągu tych kilku minut, gdy mój umysł się zawiesił, doświadczyłem swojej pierwszej transformacji. To był największy dół w moim młodzieńczym życiu, związany z życiem i przetrwaniem, a także z przyszłością. Nie ma w tym nic magicznego, tylko kilka minut. Z pesymistycznego, a nawet nihilistycznego młodzieńca, przekształciłem się w optymistycznego, pozytywnego młodzieńca, który nie boi się trudności. Od tego momentu przez te wszystkie lata, wydaje się, że nigdy nie zrezygnowałem z żadnej rzeczy. Obniżając oczekiwania, starałem się działać, znosząc trudności i wytrwale trwając, chociaż nie zawsze odnosiłem sukces, to jednak nie poniosłem całkowitej porażki. Ten stan wspierał mnie w kolejnym "odrodzeniu". Teraz, zbliżając się do kolejnych osiemnastu lat, czy nadal będzie okazja do transformacji? Może już powoli się transformuję? Hehe, kto to wie?
4,98K