Coś śmierdzi w Danii. Chociaż dane o sprzedaży detalicznej miały na powierzchni blask, wszystko sprowadzało się do jednego z najbardziej agresywnych czynników sezonowych dla sierpnia w historii. Surowe dane sprzedażowe ledwo się zmieniły – gdy typowy sierpień, w sezonie powrotu do szkoły, historycznie notuje średni wzrost o +2,1%. Gdyby zastosowano znormalizowany czynnik sezonowy, nagłówek dzisiaj pokazałby spadek o -0,5%, a nie wzrost o +0,6%. Z drugiej strony, kto w Biurze Spisowym chciałby zostać zwolniony za to, że nie opublikował mocnej liczby, prawda?