W zeszłym tygodniu skończyłem czytać "Challenging Malaria" autorstwa @TCarsonIII. To świetna książka, która nawigując po nieostrych granicach między rynkami, społeczeństwem obywatelskim a państwami w zakresie zapewnienia zdrowia publicznego. Powszechnym odruchem ekonomistów jest myślenie o dobrach/usługach jako o pudełkach. Albo coś jest dobrem publicznym, albo nie jest. Ale rzeczywistość jest taka, że żadne dobro nie jest czysto prywatne ani czysto publiczne. Konteksty i instytucje określają, jakiego rodzaju jest to dobro -- w środowiskach o słabych prawach własności, więcej usług i dóbr zachowuje się jak dobra publiczne (i odwrotnie w środowiskach o silnych prawach własności). Przykład malarii -- z ogromnym naciskiem na rzadko opowiadane historie kontroli malarii w USA przed latami 40. XX wieku -- ilustruje to. Innym powszechnym odruchem jest myślenie o rozwiązaniach jako wyraźnie oddzielonych między państwami, rynkami a społeczeństwem obywatelskim. Tak nie jest. Granica jest trudna do określenia. Praca Carsona to podkreśla i wskazuje, że rozwiązania w Ameryce dotyczące kontroli malarii miały zlokalizowane skuteczne odpowiedzi prywatne oraz inne zlokalizowane niewystarczające odpowiedzi prywatne (lub nawet niemożliwe). Sama nawigacja po chaotycznym świecie nieostrych granic między rodzajami dóbr a rodzajami rozwiązań, praca Carsona jest głównie wezwaniem do intelektualnej pokory dla każdego, kto mówi o zdrowiu publicznym.
3,78K